czwartek, 31 lipca 2008

cdn hellowater

jakos ostatnio nie dobrnalem do sedna,
hellowater to powitanie wlascicieli malych sklepikow na trasie
na szczyt swietej gory buddystow Emei Shan, gdy widza obcokrajowcow
witaj tym okrzykiem i mozna by pomyslec ze to nie zacheta do zakupow ale lokalne pozdrowienie,
na gore wchodzi sie po schodachach , przez cala trase, ja akurat wchodzilem najdluzsza 45 km a na szczycie jest ogromny posag BUDDY na sloniach wszystko pozlacane,
prosto z Emei udalem sie do Lijang uroczego ale pelnego chinskich turystow miasta,
a stamtad do ogromneho i przepieknego Wawozu Skaczacego Tygrysa , gdzie juz normalnym szlakiem z uroczymi schroniskami spacerowalem przez 3 dni,
masa ciekawych zdjec z tego wyszla ale wolne lacza nie pozwalaja zalaczyc wielu, zreszta pewnie by wam sie znudzily gory,gory,gory
jutro udaje sie na tygodniowy kurs Tai-Chi gdzie nie ma pradu nie wspominajac o internecie takze moze byc cichoi z mojej strony
pozdro
i nie zapomnijcie ze jutro jest zacmienie slonca

poniedziałek, 28 lipca 2008

helo uoter czyli Hello! Water!

Zdaje sie ze juz chwila minela od momentu jak pisalem ostatni raz z Xi'an i ja juz jestem zdecydowanie dalej. Od wczoraj jestem w Yunanie prowincji zamieszkanej przez najwiecej mniejszosci narodowych w Chinach, pelna gor ,dzungli i tybetanskich wiosek i jednoczesnie ostatnii region jaki odwiedze w Chinach (przynajmniej przy okazji tej wycieczki).
Ale po kolei, tak jak pisalem ostatnio udalo mi sie zobaczyc Trrakotowa Armie rzeczywiscie robi wrazenie te kilka tysiecy zolnierzy kazdy inny i jakby nie patrzec stary. Jednak nie wiem czemu myslalem ze wejde do ogromnego dolu i bede sobie spacerowal pomiedzy posagami, jednak cale muzeum miesci sie w kilku hangarach i Armie podziwia sie z betonowych tarasow na okolo. Co ma sens po gdybvy wpuscic kilka tysiecy ludzi miedzy te figurki to mozna by je ponownie zasypac piachem i o nich zapomniec. Troche rozczarowany , ale zadowolony wieczorem przeszedlem 14 km Murami Miejskimi Xi'anu, prawdopodonie jest to najwiekszy na swiecie mur zachowany w takiej formie jak w straozytnosci. Oczywiscie przetrwaly tylko fragmenty a reszta zostala odrestaurowana w ostatnich latach.
Po Xi'anie dotarlem po mega meczacej podrozy, osiemnascie godzin w warunkach podobnych do tych jak w pociagach na Woodstock czyli czlowiek na czlowieku, a pod nimi i nad nimi kolejne czlowieki, dotarlem do Chengdu gdzie przez 3 dni goscili mniue Ivan i Karen z HC. W stolicy Siczuau zobaczylem kilak buddyjskich i taoistycznych swiatyn, naprawde spkojne miejsca, ale glowna atrakcja byla Baza Badan nad Rozwojem Pandy Wielkiej czyli rezerwat gdzie jest masa Pand.Misie sa urocze rezerwat spory i mozna je zobaczyc nie tylko w klatkach ale jak sie bawia w lasach bambusow i co ciekawsze w kazdym momencie zycia a jest ich okolo sto sztuk.
Oki musze leciec bo mnie skasuja w hotelu za drugi dzien.
Reszta newsoe i zdjecia wkrotce.
Pozdro

czwartek, 17 lipca 2008

pierwszy chinski deszcz

Wczoraj wieczorem dojechalem do Xi'an bylej stolicy kraju a obecnie prowincji(Shaanxi) gdzie podono jest 35 tysiecy zabytkow archeologicznych. Niestety pogoda dzis nie dopisala jak w tytule a poranne bieganie w poszukiwaniu tanszego noclegu tez nie przynioslo skutkow.
Jednak dzieki temu zdarzylem wrzucic kilkanascie zdjec.
Jak widac kilka ostatnich dni bylo dosyc intensywnych a pojutrze znowu mnie czeka dluga przeprawa( 17 h) tym razem na poludnie do Chengdu.
Mam nadzieje, ze tam w Sichuanie uda mi sie co nieco zobaczyc choc slyszalem iz po trzesieniu ziemi jakie tam bylo w maju( 70 tys. ofiar) ruch turystyczny jest dosyc ograniczony i sam tez nie chcial bym sie szwedac po miastach gdzie ludzie wciaz zyja tragedia.
Coraz bardziej zaglebiam sie rowniez w kuchnie chinska i zamawianie na chybil-trafil zdaje sie dzialac. Po prostu patrze na Menu i wybieram potrawe z duza iloscia "krzakow"( co gwarantuje zlozonosc posilku) i z mala wartoscia Yuanow (co gwarantuje dluzsze podrozowanie).
Oki powoli sie wypogadza wiec lece zobaczyc slynne Gesie Pagody i moze mi sie uda kupic bilet na pociag
Pozdro i tymczam

wtorek, 15 lipca 2008

prawdziwe Chiny

jakies pogloski dotarly ze malo pisze na blogu
no glownie zalozylem go dla zdjec ale ich tez nie za wiele ;-(((
w Chinach juz lepiej z siecia takze poprawiam sie ;-)))
od 3 dni jestem juz w real China, bo Xinjang wzglednie krotko jest czescia Chin
i jak wielu twierdzi jest bardziej srodkowo-azjatycki niz chinski
Przyspieszylem wiec tempo i jestem juz w centralnej czesci Panstwa Srodka,
Sporo czasu spedzam w pociagach a ze raczej wybieram najtansza klase tzw. hard seater
to jest kolorowo ,ale meczaco i nie ma z kim pogadac bo ludzie raczej prosci .
Dzis widzialem przepiekana gore Maiji Shan z kilkuset grotami i w kazdej Budda - wypaas
zdjecia wrzuce w Xianie gdzie chce zobaczyc Terakotowa Armie
takze foty wkrotce trzymajcie sie cieplo(podobno upaly w Polsce?)
a tymczasem lece na pociag i chinszcyzne po drodze

sobota, 5 lipca 2008

"krzaki" i "robaki" oraz KKH

W Chinach mam podobne problemy jak na poczatku na Ukrainie a pozniej w Iranie. Cyrylicy nauczylem sie dosyc szybko, perskiego nawet nie probowale. A w Kaszgarze zewszad atakuja mnie "krzaki"( czyli zanki chinskiego alfabetu) i "robaki"(napisy w ujgursku, ktory uzywa arabskiej transkrypcji. Kaszgar jest w wiekszosci zamieszkany przez muzulmanskich Ujgurow, takze szok kulturowu jest dosyc niewielki po Azji Srodkowej. Niektorzy nawet mowia ze to nie Chiny, faktem jest ze prowincjia Xinjang ma niewielka autonomie. Po dwoch dniach odpoc zynku wybralem sie Karakorum Highway( najwyzej na swiecie polozona utwardzona droga prowadzaca do Pakistanu) nad jeziorko Karakul. Samo jezioro jest ladne, wysoko polozone i spokojne, ale najlepsza czescia tego wyjazdu byl trekking w strone lodowca pod szczytami Kongur. Po drodze przypadkowo trafuilem na ogromny Kanion a po przeprawieniu sie przez rzeke znalazlem wydme na szczycie kanionu. Potem jeszcze cmentarz prz zachodzie slonca- po prostu mega wypas.
Pozdro

wtorek, 1 lipca 2008

Kirgiz siedzi w koniu

Ryszard Kapuscinski popelnil kiedys ksiazke "Kirgiz schodzi z konia" . Z tego co zasslyszalem, bo miedane bylo mi jej przeczytac, ten zbior reposrtazy opisuje poczatki kolektywizacji rolnictwa w Kirgizji i poniekad byl napisany na zamowienie partii(wowczas jedynej partii;-). Jednak po (jak to sie mowi w tej czesci Azji) rozbiciu ( a nie upadku) Zwiazku Radzieckiego Kirgiz na konia powrocil i trzyma sie dobrze w siodle. I jezdzi on na tym koniu po pieknych gorach, ktore zajmuja 90% powierzchni kraju, pasie owoce , czasem nawet jaki, robi kumus z kobylego mleka( da sie wypic ale potem lepiej nie odchodzic za daleko od wychodka) i niestety czesto klepie biede. Kraj jest naprawde przepiekny ludzie przyjazni i goscinni, chodz czesto sami nie wiele maja zawsze sa chetni do wypicia wspolnego czaju i posluchania jak tam sie zyje w Europie. Jak sie czlowiek przyzna , ze z Polszy to najczesciej zaczyna sie quiz ze znanego powszechnie serialu "Citery tankery i sabaka". Szkoda ze od pierwszego lipca w odwecie naszych Shoengenskich wymagan Kirgizja wprowadzila nam wizy bo chetnie bym tam dluzej posiedzial. Ale z drugiej strony juz prawie trzy miesiace od wyjazdu z Polski a ja dopiero drugi dziem w Chinach a ten kraj jest tak wielki, ze nawet wpelni wykorzystana 60-dniowa wiza nie starczy mi na zobaczenie chocby ulamka. Takze wrzucam zaraz pare fotek i lece planowac wojaze po Chinach. Necik tu hula przyzwoicie takze obiecuje czesciej cos klepnac.
Pozdro i milych wakacji wszystkim zycze.