niedziela, 28 września 2008

Bangkok

Minal tydzien w Tajlandii i jestem juz w Bangkoku, troche szybko przemierzam Azje Pld-Wsch, ale wg, poczatkowego planu juz powinnienem byc chwile temu w Australii. Poza tym wize do Tajlandii zaltwialem dopiero na granicy i pozwala ona mi tu zostac jedynie przez 15 dni.
Dzis rano w koncu udalo mi sie zaladowac reszte zdjec z Laosu sorki za opoznienie, ale przy wczesniejszych probach mialem problemy albo ze sprzetem albo, to juz chyba tradycyjnie, z laczem.
Do Tajlandii wplynalem lodzia, a raczej przeplynal przez Mekong z laotanskiego Huay Xai do tajskiego Chang Khong.
Dwa pierwsze dni spedzilem w ponoc bohemianskim(?) Chang Mai gdzie udalo mi sie trafic na niedzielny, kolorowy, uliczny targ i zwiedzic kilka z ponad trzystu swiatyn.
Pozniej udalaem sie do Pai, ktore skolei ma ponoc hipisowska aure co mozna jedynie zauwazyc po kilku starszych gosciach pijacych browary pod lokalnym sklepem i rzezczywiscie wygladajacych na zawieszonych w latach 70-tych. Jedank okolice Pai sa naprawde ciekawe, kanion, kilka wodospadow, most z II Wojny Swiatowej i oczywiscie swiatynie.
Dwa dni zeszly mi na przeprawienie sie wzdluz granicy birmanskiej do starej stolicy - Sukhotai, droga dosyc meczaca jednego dnia musialem trry razy zmieniac srodki transportu ;-) ale po drodze widzialem wiele ludzi z egzotycznych plemion gorskich i jeden oboz dla uchodzcow birmanskich.
Samo Sukhotai troche w klimacie kambodzanskiej Angkor tylko mniejsze i oczywiscie tajskie nie khmerskie, wiele zabytkow znajduje sie na malych wysepkach na srodku niewielkich sztucznych jezior.
A teraz jestem w Bangkoku i wiekszosc dnia ukrywam sie przed nieustepujacym deszczem.
Pozdrawiam i nastepny post juz pewnie z Malezji bo mam zamiar troche sie pobyczyc na poludniowych-rajskich wyspach.

piątek, 19 września 2008

Sa Bai Dee(Sabajdi) z Laosu

Sabajdi jest bardzo popularnym pozdrowieniem w Laosie, i nie byloby w tym nic szczegolnego gdyby nie to . ze wita nas kazdy Laotanczyk w malej wiosce i w duzym miescie. I na szczescie nie tylko ten ktory chce nam cos sprzedac jak to bylo w sasiednim Wietnamie i Kambodzy. Ludzie sa tu bardzo pozytywni choc nie zyje im sie najlatwiej( Laos wciaz jest zaliczany do najslabiej rozwinietych panstw swiata?) ich wewnetrzny spokoj roztacza bardzo pozytywna aure gdziekolwiek sie dotrze.
Jestem tu juz dwa tygodnie i troche szkoda ze juz jutro wyjezdzam. Ale przynajmniej pozdroz wyjazdowa bedzie ciekawa: dwa dni na lodzi na Mekongu zeby dotrzec do granicy z Tajlandia.
A co tu porabialem? Kilka pierwszych dni spedzilem na Si Phan Don( "Cztery tysiace wysp") przy samej granicy z Kambodza gdzie mieszaklem sobie w skromnym bungalowie pod ktorym przeplywa ta ogromna rzeka i zwiedzalem dwie wyspy glownie na rowerze. Poniej przetransportowalem sie z poludnia przez Pakse i Savannakhet( w sumie nic tam szczegolnego poza pre-angkorskimi ruinami swiatyni w Champasak). Pozniej chwilka w stolicy Vienienne.
Jednak najlepszym miejscem bylo Vang Vieng gdzie bawilem sie jak mlody dzieciak splywajac kilka kilometrow rzeka w detce od kola ciezarowki. Ponadto w okolicach miasteczka jest kilka sporych i dzikich jaskin, gdzie mozna sie troche zamotac przy wychodzeniu czego doswiadczylem na wlasnej skorze.
Oki nastepne newsy z Tajlandii a teraz sprobuje zalacyc jakies zdjecia.

czwartek, 4 września 2008

Cam Pu Cha

Cam Pu Cha czyli Kambodza,
chwile sie nieodzywalem i jak widac jestem juz w Kambodzy, poczatkowo planowalem
tu byc tylko tyddzien, ale w stolicy Phnom Penh znalazlem bardzo ciekawe miejsce nad jeziorkiem
z hostelami, knajpkami i strasznie pozytywna atmosfera takze w oczekiwaniu na wize laotanska
troche sie tam zasiedzialem. Najbardziej interesujacym miejscem w stolicy sa Pola Smierci gdzie mozna zobaczyc swiadectwa(min. 7 tys. czaszek ofiar w pagodzie-sarkofagu) dyktatury Pol Pota, ktory ponoc zamordowal az 1.7 mln Khmerow("Kambodzan'') . Bylo to prawdopodobnie ostatnie ludobojstwo na taka skale w XX w. , ale nikt wczesniej nie mordowal swoich rodakow a Czerwoni Khmerzy zabili ok. 20 % owczesnej populacji.
Jednak Kambodza ma tez mniej drastycczne momenty w swojej historii, obecnie jestem w Siem Riep gdzie dzis juz drugi dzien bede zwiedzal najwikszy na swiecie kopleks swaityn. Miejsce jest po prostu zajebiste oprocz samych budowli czesto w trakcie "polykania ich przez dzungle'' czyli zarastania, fajny jest klimacik przemieszczania sie- ja akurat smigam sobie na wypozyczonym za dolara rowerze-gruchocie. Przez lasy, laki, gaje palmowe i pola ryzowe i co jakis czas zza zakretu wyskakuje jakas budowla z XII czy nawet IX wieku, takze jest gicik a fotki moze wieczorem.
Aha i wracajac do Wietnamu to chyba zatrzymalem sie na "plazowaniu" pozniej bylem jeszcze w Sajgonie( ktory obecnie na czesc pierwszego przywodcy komunistycznego Wietnamu nazywany jest Miastem Ho Chi Minha tudfziez Ho Chi Minh City - polska wersja chyba lepsza;-) gdzie pierwszy dzien odpoczywalem po miazdzacej umysl i cialo 28,5 godzinnej podrozy autobusem i ogladalem pamiatki po wojnie z amerykanskim imperialistycznym najezdzcaw tamtejszym muzeum. Zaliczylem jeszcze wycieczke do tuneli Cu Chi - naprawde ciasne i klaustrofobiczne ja mialem zakwasy po kilkudziesieciu metrach "'kuco-chodu'' a to byla wersja turystyczna czyli rozszerzona a wszystkiego podczas wojny bylo prawie 200 km. I na deser switynia wzglednie nowej religi Kaodaizmum ktory powatal w Wietnamie i laczy w sobie elementy glownych religii swiata. Tak siw zastanawia czy nie za duzo tych swiatyn ogladam jeszcze jakis dewota sie ze mnie zrobi, no coz ale to tak jak ogladanie kosciolow w Europie a tu jest zdecydowanie bartdziej egzotycznie i ciekawie.
W Wietnamie jednak najgorsze bylo to ze siec agencji turystycznych jest tak dobrze rozwinieta i tania ze ciezko jest byc do konca niezaleznym indywidualnym turysta. Mi to jednak niespecjalnie odpowiadalo dla tego je olalem, dolozylem troche kasy i zarowno Delte Mekongu jak i droge do Kambodzy zrobilem na wlasna reke. Troche zametow, sporo zabawy, kombinowania ale sie udalo choc maska chirurgiczna bu sie przydala- sporo wysiedzialem sie na motorze.
Oki koniec zamulania z mojej strony i smigam zwiedzac Angkor Wat.