środa, 7 maja 2008

Armenian Review

Co prawda juz jestem piaty dzien w iranie, ale chyba niewiele pisalem o Armenii.
Przede wszystkim mialem tam zajebiste warunki do odpoczynku co oczywiecie wykorzystalem.
Hasmik i Mirham nie tylko udostepnili nam swoje mieszkanie z netem, lazienka i kuchnia na ponad tydzien. Ale rowniez pokazli nam swoje pasje. A wiec jeden dzien spedzilem z Hasmik w stadninie uczac sie jezdzic konno( przed konnym trekingiem w Kirgizji) a klolejny na glajtach z Mirhanem i jego ziomkami w okolicach Erewania zasadniczo skoncentrowalem sie na para-waitingu( wiatr byl za mocny zeby wsiasc na tandem o czym przekonal sie 13-letni chlopaczek ktory mial powazny wypadek). Jak tylko daniel dostal swoja iranska wize ruszylismy przez gory w strone granicy. Odwiedzajac po drodze Khor Virap(monastry polozony pod swieta gora Ormian Arraratem, ktora nota bene znajduje sie w Turcji) oraz monastyr Tatew w okolicach Goris gdzie wpadlem do niezabezpieczonej studni i roztrzaskalem aparat ;-(((( (dzis sprobuje go naprawic jak nie to kupie jakiegos gluptaka). Ogolnie trasa do granicy jest bardzo rzadko uzywana jako tranzyt turystyczny. Takze stop odbywal sie etapami z roznymi ludzmi i roznymi srodkami transportu byl to chyba najbardziej zwariowany dotychczas dzien, wkoncu udalo sie dotrzec do granicy dokladnie o zachodzie slonca a Iran przywital mnie niebem jakiego nie widzialem nawet na pustyni w Maroku( masa masa gwiazd).Oki mykam zdzialac cos z moim sprztem foto. Pozdro dla wszystkich

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ty gwiazd w Maroku nie widziales bo spales:)tak z zazdrości pisze:)
buziakid

Anonimowy pisze...

ifeve:
Podrozniku, keep steping:)...